top of page
Szukaj

DZIEŃ PO

  • Zdjęcie autora: Monika Prylinska
    Monika Prylinska
  • 12 paź 2020
  • 4 minut(y) czytania

Estera otworzyła oczy z wysiłkiem. W głowie huczało i uparcie dzwoniło. Próbowała wrócić do przerwanego snu, ale dźwięk wciąż się wzmagał. Wibrował nieprzyjemnie, aż czuła to w mózgu. Uniosła się na łokciu i rozejrzała nieprzytomnie dookoła. Świdrujący w skroniach szum urwał się na sekundę, by już po chwili wrócić ze zdwojoną siłą. Usiadła. Powoli doszło do niej, że rytmiczne dudnienie nie jest wytworem jej wyobraźni. Ktoś kopał w drzwi wejściowe z taką siłą, że przeżarte rdzą zawiasy ledwo utrzymywały je na miejscu. Estera zwlekła się z łóżka i powlokła się do przedpokoju, torując sobie drogę między walającymi się wszędzie ubraniami, pustymi butelkami i resztkami jedzenia,.

- Kto tam? - wycharczała.

- To ja, Basia - usłyszała w odpowiedzi. - Otwórz wreszcie! Od pół godziny usiłuję się do ciebie dostać.

- Basia?

- Próbowała dopasować imię do osoby. Udało jej się.

- Otwórz! Słyszysz mnie? Masz natychmiast otworzyć te cholerne drzwi!

Estera, mocując się dłuższą chwilę z oporną zasuwką, wreszcie uchyliła drzwi. Baśka z impetem wkroczyła do przedpokoju.

- Znowu piłaś! - stwierdziła bez zbytecznych wstępów. - Jak mogłaś? Myślisz, że całe życie będę cię wyciągać z tego gówna? Słyszysz mnie?

Oparta o ścianę Estera wpatrywała się w dziewczynę niewidzącym wzrokiem. Była spocona, jej zniszczonej twarzy pooranej bruzdami brakowało życia.

- Kurwa! - krzyknęła Baśka, widząc, że matka osuwa się powoli po ścianie w dół. Podbiegła, by ją przytrzymać, ale nie poradziła sobie z ciężarem bezwładnego ciała. Estera upadła na prawy bok. Oparta grzbietem o ścianę, z dłońmi wyciągniętymi przed siebie i podkulonymi nogami wyglądała jak przewrócony na plecy, bezradny żuk, próbujący ze wszystkich sił wrócić do pozycji horyzontalnej. Po krótkiej walce poddała się. Opuściła głowę. Spod koszuli wyciekła na korytarz strużka moczu.

- Kurwa! Ja pierdole! Mamo! Mamo! Rusz się! Słyszysz mnie? - krzyczała Baśka, szarpiąc matkę.

Nic z tego. Estera była tak zamroczona, że nie kontaktowała. Baśka chwyciła ją od tyłu za ramiona i z wysiłkiem zataszczyła do łazienki. Na szczęście robiła na studniach kurs ratownika wodnego i wiedziała, jak transportować topielców. Nie przypuszczała, że ćwiczenia, które wykonywała z przyjaciółmi w wodzie, przydadzą jej się naprawdę. Na dodatek do ratowania własnej matki. Na basenie było łatwiej, woda nie stawiała oporu. Sfingowane ofiary też wykazywały chęć ratunku. A ta tutaj? Baśka uważnie spojrzała na półprzytomną matkę. Nie wiedziała, co z nią zrobić. Miała w planach tylko krótką wizytę. Chciała pochwalić się pracą, opowiedzieć o swoim śledztwie, o popularności kanału w sieci. Od trzech miesięcy, czyli od momentu, kiedy Estera dała się zaciągnąć na spotkania wspólnoty Anonimowych Alkoholików kontakt z nią był możliwy. Nawet przyjemny. Miewała przebłyski z dawnych czasów. Potrafiła wcielić się w mądrą, silną kobietę, którą była, zanim jej były mąż zostawił ją bez słowa wyjaśnienia z dzieckiem i ułożył sobie życie z dużo młodszą kobietą.

Co mogło się stać, że znowu sięgnęła po kieliszek? Przecież już było dobrze. Zaczęła realizować wspólnotowy program dwunastu kroków, wyszła do ludzi. Nawet jakieś zlecenie dostała od dawnej koleżanki z pracy. Dlaczego znowu się nie udało? Niby wiedziała, że alkoholizm jest chorobą nawrotów, ale żeby aż tak szybko?

Wzrok Basi padł na zdjęcie stojące na regale. Taki typowy landszafcik ze szczęśliwą rodziną w tle. Morze, plaża, objęci, uśmiechnięci rodzice i kilkuletnia Basia z nadmuchanym przez tatusia kołem ratunkowym w kształcie jednorożca.

- To wszystko przez ciebie, ty skurwysynie – wysyczała, wpatrując się w dobrotliwą twarz ojca. Zniszczyłeś nas! To ty powinieneś mocować się z nią teraz i martwić, czy dożyje kolejnego dnia. Patrzeć, jak stacza się coraz niżej. Zastanawiać, czy zapije się na śmierć, skoczy z okna czy może spali w wywołanym przez nieostrożność pożarze.

Baśka otworzyła szafę, chwyciła prostokątną ramkę i zdecydowanym ruchem wrzuciła zdjęcie na samo dno, tam gdzie tłoczyły się w nieładzie używane niegdyś przez matkę, eleganckie buty. Wróciła do łazienki. Założyła plastikowe rękawiczki. Podeszła do mamroczącej niezrozumiale matki, przecięła brudną koszulę i z trudem ściągnęła z niej mokry łach. Wzięła niewielką, plastikową miskę, nalała do niej wody i mozolnie obmyła całe ciało, używając nasączonej mydłem gąbki. Przyniosła poduszkę i koc. Rozczesała matce posklejane i rozrzucone wokół twarzy, szare włosy, otarła pot z czoła i zgasiła światło, by chora mogła odpocząć.

Wyczerpana wróciła do salonu i usiadła w fotelu, bezmyślnie patrząc na miejsce, które było niegdyś jej rodzinnym domem. No nic, nie mogę się rozkleić - pomyślała i wykręciła niecierpliwie numer Małopolskiego Centrum Terapii Uzależnień.

- Halo. Dzień dobry. Nazywam się Barbara Ruczaj. Chciałam zapytać, czy mieliby Państwo wolne miejsce w szpitalu dla mojej mamy - Estery Ruczaj?

- Dzień dobry. Czy ma pani skierowanie od lekarza z poradni odwykowej?

- Niestety nie. Matka nie piła od kilku miesięcy, dzisiaj zastałam ją w domu w stanie upojenia alkoholowego. Potrzebuję pomocy.

- Przykro mi, ale my przyjmujemy pacjentów, którzy są trzeźwi od minimum dziesięciu dni i tylko na podstawie ważnego przez czternaście dni skierowania. Acha. I jeszcze musi pani przynieść pełen zestaw badań: morfologia, RTG klatki piersiowej, kał, mocz.

- Rozumiem. To, co ja mam zrobić w takim razie?

- Jeżeli pacjentka jest w stanie krytycznym - proszę dzwonić na pogotowie. Jeżeli stan fizyczny jest stabilny, ale stwarza zagrożenie - na izbę wytrzeźwień. Ewentualnie może pani poczekać, aż wytrzeźwieje i udać się do lekarza pierwszego kontaktu w celu uzyskania skierowania na badania.

- Rozumiem. Dziękuję za informację. Do widzenia.

- Do widzenia.

Zajebiście. Coś mi się wydaje, że kolejne odcinki śledztwa będę nagrywać z domu mamusi, bo bez surowego strażnika nie uda jej się przeżyć dziesięciu dni bez wódy. Niech to szlag! Z drugiej strony, zastanowiła się Baśka, może to i lepiej? Sytuacja z Krzyśkiem jest na tyle napięta, że wyprowadzka da mi pełną swobodę ruchu i ostatnie zdanie. Tak, jest to jakiś plan.



 
 
 

Comments


© 2023 by Jessica Priston. Proudly created with Wix.com

bottom of page